Mimo przeciwieństw losu i ogólnego zmęczenia nadal dzielnie haftuję.
Paw powoli brnie do przodu. A jeszcze zanim zaczęłam Alicję postanowiłam pobawić się w SAL-e. Czyli haftowanie małych wzorów na czas. Planowo: plansza kaw, herbat i drinków. Na każdą "szklankę" mam dwa tygodnie co da pewnie cały rok zabawy. To w sam raz bo bywają dni gdzie haft tęsknie leży i czeka.
W między czasie dostałam moją zamówioną mulinę na Alicję i misję kwa kwa. Tyle radości. Dokupiłam też dwa tamborki bo nie chce mi się przepinać całości.
A to postępy:
ps. W sumie pawiowi brakuje już tylko piór, a krzaki są zrobione.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz