niedziela, 16 lutego 2014

Nocnik

Od jakiegoś czasu Gnominia nie lubi przewijaka. Nie żeby był plugawy, ale przecież jest tyle fajniejszych rzeczy niż zmienianie pieluchy. Na przykład gazety, zabawa w a-kuku... A jak już się zmieni to zakładanie nowej jest zbędne. Tylko E... i e... i małe rączki wyciągające ceratę spod tyłka.

Postanowiliśmy udać się do przybytku sklepowego z młodą. W dziale nocników nastąpił okrzyk radości z wózka. Potem było już tylko wybieranie. Jako że wszystkie w tej samej cenie i bez melodyjki pytaliśmy się po dwa. Odmówiliśmy sobie kubusia bo robienie na niego jakoś nam nie pasowało. W końcu padł wybór- biały z potworami z potwory i spółka. Nocnik przez cały pobyt w sklepie i powrót do domu był trzymany w łapkach. No może z przerwą na bip przy kasie.
W domu został obmacany i nawet na nim się usiadło. Potem wstawiło nogi, potem usiadło tył na przód. Na razie tłumaczymy do czego to. służy W odpowiedzi usłyszałam potakujące yhm i psi psi. Nocnik jest wspaniały. Codziennie wypróbowany. Jedynie jak się zdejmie pieluchę to jest w pupę zi.... (mno) Jeszcze daleka droga do samodzielności ale trzeba próbować jak jest chętny.
A zachwyt w oczach z powodu nocnika...bezcenne.